Andrzej Sochoń
O trasie III Limanowskiego Ekstremalnego Maratonu Pieszego KIERAT 2006
Trasę III edycji maratonu postanowiłem zbudować tak, aby mieć lepszą niż poprzednio kontrolę nad przemieszczaniem się uczestników i podołać niełatwemu zadaniu rozwiezienia na czas sędziów na punkty kontrolne, które postanowiłem tym razem obsadzić w 100%. Były to istotne ograniczenia, które w pewnym stopniu zadecydowały o charakterze trasy. Wydawała mi się ona łatwa nawigacyjnie, szczególnie w początkowej fazie, ale okazało się... Zresztą nie wyprzedzajmy faktów.
Odcinek 1 - wejście z Limanowej na Miejską Górę
Trasa byłaby oczywista, gdyby nie policja, która w ostatniej chwili wymusiła na nas pokierowanie peletonu spod hotelu do szlaku na Miejską Górę... pod mostem. Wszystko byłoby OK, gdyby policjanci byli w stanie upilnować zawodników, bo ja musiałbym chyba mieć do pomocy pułk wojska, żeby obstawić przedziwną trasę, której nawet najstarsi limanowianie nie znają. Zamiast przejścia przez drogę krajową niektórzy zafundowali sobie i miastu marsz tą drogą po jezdni (zgroza!!!), ale na szczęście nikt chyba mandatu nie zapłacił.
Odcinek 2 - do Laskowej
Wariant optymalny przez przełęcz pod Sałaszem i dalej wprost doliną, słabo na początku widoczną drogą, potem asfalem aż do dworu Michałowskich. Można też było grzbietem po zachdniej stronie doliny, by tuż przed Laskową zejść do szosy, ale wariant trudniejszy nawigacyjnie, gorszymi drogami i o ok. 400 m dłuższy. Zadziwiły mnie spore tłumy, które ten szosowy w końcówce wariant wybrały, a już pojąć nie mogłem skąd wzięli się zawodnicy na szosie w okolicach Łososiny Górnej.
Odcinek 3 - na Jastrząbkę
Wariant optymalny asfaltówką poniżej dworu na wschód do mostu na Łososinie, dalej asfaltem w kierunku Rozdziela i drogą w pobliżu kościółka w os. Jurkówka, skrajem lasu i przez pola wprost na punkt. Zwolennicy szosowania biegli niezbyt przyjemną szosą na północnym brzegu Łososiny nadkładając ok. 300 m. Może liczyli na to, że znajdą jakiś skrót pod Laskową Górą.
Odcinek 4 - do Bacówki "Nad Wilczym Rynkiem"
Wariant optymalny asfaltem do Rozdziela Dużego i tam wprost ze skrzyżowania ścieżką w górę na południowy zachód, dalej grzbietem przez przełęcz Widomą wprost do Bacówki. Nie wiem, czy ktokolwiek tak poszedł. Miłość do asfaltu skierowała zawodników raczej szosą przez Rozdziele.
Odcinek 5 - na Kostrzę
Tu w zasdzie dopiero zaczynała się zabawa dla nawigatorów, choć jeszcze niezbyt trudna. Wariant optymalny szlakiem do os. Kokocki, dalej drogą utwardzoną i asfaltem do Rupniowa, na ostrym zakręcie szosy przy przystanku PKS w lewo do szlaku i nim wprost na szczyt. Można było ominąć szczyt Kamionnej dobrze utrzymanym trawersem od północy. Szlak znakowany słabo, więc niejednego wyprowadził na manowce. Lepiej było ufać kompasowi i kontrolować ukształtowanie terenu, które się z mapą zgadza lepiej, niż niektóre drogi.
Odcinek 6 - na górę Dział
Wariant optymalny szlakiem i asfaltem do Wilkowiska, przez mostek koło kościoła i prosto na widoczny z daleka szczyt. Zejście z Kostrzy przez rezerwat (fe nieładnie) nie dawało praktycznie żadnego zysku.
Odcinek 7 - do Porąbki
Wariant optymalny grzbietem przez Sarys do os. Spólniki dalej między Ostrą i Dalną Górą do szosy i wprost na punkt. Na mapie wygląda to banalnie, w terenie trochę trudniej, ale widokowo odcinek cudowny zarówno w dzień jak i w nocy.
Odcinek 8 - pod Śnieżnicę
Wariant optymalny skrótem przez łąki do torów, potem drogą ponad torami i szlakiem wzdłuż nartostrady. Do górnej stacji wyciągu dojść można było skrótem doliną strumienia. Czasowo zysk niewielki, ale ok. 1,5 km krócej i wrażenia niepowtarzalne: progi skalne, przewrócone drzewa... Podobne wrażenia mieli ci, którzy poszli przez szczyt dokładając z własnej woli 150 m niepotrzebnego podejścia. "Ośrodek Pod Śnieżnicą" to miejsce magiczne, pamiętajcie o nim podczas wędrówek po Beskidach.
Odcinek 9 - do Wilczyc
Najkorzystniej było zejść do os. Skowronki i trzymając się kierunku i skraju lasu dotrzeć wprost pod kościółek w Wilczycach. Sporo mylnych dróg i błędy na mapie, ale w dzień w otwartym terenie można sobie było poradzić. Wariant przez szczyt Ćwilina zmuszał do dodatkowych 400 m podejścia, nawigacyjnie prostszy, choć zejście do Wilczyc mniej obeznanym z terenem też mogło nieźle pokrzyżować plany.
Odcinek 10 - na Polanę Wiatrówki
Długi, ale niezbyt trudny z wyjątkiem początkowego i końcowego fragmentu. Z Wilczyc przez Wróble do szlaku na Jasień. Z Jasienia do przełęczy Przysłopek i drogą koło zabudowań w dół do doliny. Na końcówce sporo mylnych dróżek.
Odcinek 11 - do Szczawy
Wariant optymalny przez pol. Jeziorne między Wielkim Wierchem i Kiczorą. Wiele osób wybrało szosówkę dokładając 5 kilometrów po to tylko, by oszczędzić niespełna 300 m podejścia. Słabym nawigatorom mogę ten błąd wybaczyć, bo odcinek do łatwych nie należał, ale doświadczonym, co to już niejeden tytuł Harpagana mają na koncie nie wybaczam. Toż to wstyd uciec z gór na asfalt i to w dodatku na szosę ruchliwą i bez poboczy. Znacznie lepszy wariant, choć odmienny od mojego zamysłu wybrał zespół NAPIERAJ, okrążając Kiczorę od południa. Chłopaki dołożyli blisko kilometr, ale oszczędzili ok. 100 m podejścia, więc wyszło na jedno. Niektórzy zwiedzili okolice Kiczory bardzo dokładnie i zamiast do Szczawy doszli do... Polany Wiatrówki.
Odcinek 12 - do Starej Wsi
Wariant optymalny asfaltem do centrum Szczawy, potem przez os. Muchy do doliny potoku Szczawa (przepiękna!!!) i doliną aż do skrętu drogi w lewo. Tam należało odbić na wschód do grzbietu. Dróżek grzybiarzy w tym rejonie sporo, więc mimo gęstwiny leśnej daje się iść niemal na azymut. Dużą drogą grzbietową do Przełęczy Słopnickiej i do os. Piechotówka. Potem trzymając się skraju lasu bardziej, niż dróg oznaczonych na mapie ponad os. Śliwówka do zabudowań os. Naddzie i potem już bez większych problemów do samego punktu. Ten odcinek pokonywany był najróżniejszymi wariantami. Co robili zawodnicy na szosie w Zalesiu, nie mam pojęcia, wszak przejście z dol. Szczawy do Zalesia kazało niepotrzebnie wytracać 150 m, które z nawiązką trzeba było odrobić wspinając się na przełęcz Pod Ostrą położoną wyżej od Słopnickiej. Podejrzewam, że nadłożone na tym odcinku przez wielu maratończyków kilometry i gradienty (przy wariancie przez Zalesie co najmniej 2 km i 200 m podejść) to wynik niezwracania uwagi na poziomice. Na "Harpaganie" można sobie na to pozwolić, na "Kieracie" nie warto.
Odcinek 13 - do mety
Wariant optymalny drogą grzbietową na północny wschód. Przed Tokarzówką zejście do szosy. Przedwczesne zejście do szosy (w prawo przy sklepie na pierwszym skrzyżowaniu) to dodatkowe 900 m drogi.
No i proszę: jesteśmy na mecie.
Parę słów na koniec.
PK były tym razem aż nadto oczywiste, w dodatku wszystkie z obsadą sędziowską. Jednym się to podobało, inni troszkę marudzili, że nie mogli się wykazać w namierzaniu PK krokami. Większość ma rację, więc za rok też będą sędziowie, ale może parę trudniejszych punkcików dorzucę.
Tempo Waszego marszu było zgodne z moimi oczekiwaniami, dzięki czemu ja wyrobiłem się z rozwożeniem sędziów, a Wy mieściliście się zazwyczaj w limitach czasowych.
Pogoda dopisała, z czego się cieszę bardzo, bo trasa prócz tego, że długa, była mocno widokowa, jak prawie cały Beskid Wyspowy. Z takiej trasy szkoda było schodzić, o czym świadczą Wasze wyniki. Ilość zawodników na mecie wcale mnie nie zaskoczyła.
Zaskoczyła mnie natomiast Wasza miłość do asfaltu. Przyznaję, że z początku trochę go było celowo, z uwagi na biegaczy i osoby niewprawione w nocnej nawigacji, ale przed i za Szczawą miłośnicy asfaltowania zapłacili za swoje "zachcianki" wysoką cenę, więc żadnych reklamacji nie przyjmuję. Za rok postaram się Was jednak zmusić do zejścia z nawierzchni niegodnej górskiego maratonu, choćbym musiał sędziów na tydzień przed startem na punkty rozwozić.
Już teraz wszystkich Was na kolejny KIERAT w 2007 roku zapraszam.