Wspomnienie przyjaciela

=================================================================================================================
Artur Kroc "Krasnal" (19.02.1983 - 06.04.2018)

Artur był pogodnym, życzliwym i niezwykle interesującym człowiekiem.
Jego wielkimi pasjami były kolejnictwo, kartografia oraz przede wszystkim podróże.
Towarzysząc Arturowi w wielu wędrówkach można było być pewnym, że zawsze trafi się na właściwy szlak.

Już w czasach licealnych miał olbrzymi wkład w organizację rowerowych wypraw w kraju i zagranicą, realizowanych przy II LO w Siedlcach.
Był tzw "naczelnym mapowym". Wówczas też złapał bakcyla na terenowe marsze na orientację.
Chociaż pierwszego Harpagana próbował pokonać na rowerze, to szybko przerzucił się na trasy piesze.
Po kilkukrotnych próbach udało mu się uwiecznić sukcesem Harpagana w 2007r w Trąbkach Wielkich.
To był niezapomniany start w którym tworzyliśmy świetnie zgrany team.

Dłużej zajęło mu zmaganie się z trasą Kierata. Podejmował wyzwanie w 2005, 2006, 2007, 2008 roku aby w końcu w 2010 pokonać te piekielnie trudne, górskie 100 kilometrów. Pamiętam kiedy jeszcze przed metą ale już wiedząc, że pokona trasę, zadzwonił do mnie. Przemawiało przez niego autentyczne szczęście i ogromna satysfakcja.
Łącznie w pięciu Kieratowych startach zgromadził 328 kilometrów, chociaż nieoficjalnie było tego zapewne sporo więcej.

Artur startował też w Skorpionie oraz Dymnie na krótszych trasach.
Ostatni raz miałem przyjemność towarzyszyć mu na trasie Dymna w Nowogrodzie, w maju 2016 roku, gdzie pomimo swoich fizycznych ograniczeń zdecydował się wystartować na 25 kilometrach.
Poza trasami pieszymi realizował się też w podniebnych wojażach.
Artur był mistrzem w planowaniu niskobudżetowych lecz niezmiernie interesujących wypadów w ciekawe zakątki naszego globu.
Wystarczy wspomnieć choćby tylko eksplorację Kaukazu, Brazylię, Kanadę czy Palau. W najbliższych planach miał Kazachstan. Dawał przykład, że podróżować można nawet bez dużych nakładów finansowych oraz bez opieki biur podróży. Sam miałem okazję odwiedzić z nim Ziemię Świętą, którą to podróż zapamiętam chyba do końca życia. Żartowaliśmy, że mógłby zawodowo zająć się organizacją takich wypraw.

Niestety w 2013 roku dowiedział się o swojej chorobie nowotworowej.
Po początkowym szoku nie poddał się lecz podjął zdecydowaną walkę z chorobą. Nie była to łatwa walka lecz naznaczona cierpieniem i trudami wyboista droga. Nie tracił jednak ducha lecz starał się żyć, pracować i realizować swoje pasje na tyle na ile się dało normalnie.
Właściwie myślę, że on sam oraz my, jego znajomi i przyjaciele, po części przyzwyczailiśmy się do tej jego choroby. Ostatnie wyniki wskazywały nawet, iż może z tego wyjść obronną ręką. Dlatego też jego śmierć stała się mimo wszystko wielkim szokiem i zaskoczeniem, pozostawiając po sobie niewypowiedziany żal, smutek i pustkę.

Spoczywaj w pokoju przyjacielu. Widocznie Pan Bóg potrzebował Cię tam na Górze.

Dominik Gorzała =================================================================================================================