Harpagan 24 * Puck 2002 * trasa piesza
Relacja Jerzego Pinkasa
Było ekstremalnie!
Deszcz i błoto tak musi zacząć się relacja z 24 edycji Ekstremalnego Rajdu na Orientację "Harpagan". Blisko 600 osób próbowało zmierzyć się z setką (pieszo) lub dwusetką (na dwóch kółkach) kilometrów.
Niestety nikomu nie udało się pokonać całej trasy.
Harpagan 24 odbył się na terenie powiatu puckiego, bazą imprezy była szkoła podstawowa w Pucku. W bazie jak zwykle panowało podniecenie, spotykano starych znajomych z poprzednich edycji, poznawano nowych ludzi. Wszyscy zastanawiali się ile tym razem są w stanie przejść. Starano się przewidzieć pogodę.
|
fot. Jerzy Pinkas
|
Start trasy pieszej Harpagana 24- rynek w Pucku
|
Godzina zero
Przed 21:00, godziną startu, na pucki rynek powoli zaczęły udawać się grupki harpaganiarzy. Robiło się coraz tłoczniej. Wszyscy ustawiali się w obrębie terenu ograniczonego biało - czerwonymi taśmami. Z głośników rozległ się głos Karola Kalszteina- szefa imprezy, prowadzącego ostatnią odprawę przed startem. Z okolicznych okien i ławek startowi towarzyszły zaciekawione twarze mieszkańców Pucka.
Ostatnie odliczanie i...
Ponad 400 osób ruszyło uliczkami miasta, wcześniej pobierając mapy i rozrywając taśmy. Dziwnie wyglądała ta masa ludzi pędząca w kierunku pierwszego punktu kontrolnego. Zbieranina ludzi z różnych rejonów Polski, ubrana od strojów paramilitarnych, poprzez "zwykłe" turystyczne do typowo sportowych.
Pędząc przez miasto, potem główną drogą wylotową na Redę skutecznie blokując ruch, chyba nikt z tych 400 osób nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że będzie to jeden z najtrudniejszych Harpaganów w historii.
Pierwsze kłopoty...
Nasilający się deszcz wszystkim uświadomił, że tej nocy walczyć przyjdzie nie tylko z własnymi słabościami i zmęczeniem, ale także z aurą i błotem.
Zaraz za pierwszym punktem kilkaset osób musiało przedzierać się polną drogą wyjeżdżoną przez traktory. Błoto miejscami sięgało kostek, miało konsystencję rozpuszczonej czekolady. Parę słabo przygotowanych osób już wtedy przemoczyło obuwie.
|
fot. Jerzy Pinkas
|
Pierwszy punkt kontrolny na trasie pieszej
|
Do tego drugi punkt kontrolny był tak skutecznie ukryty, że śmiało mógłby pojawić się na Pucharze Polski w Marszach na Orientację a nie na tego rodzaju imprezie.
To skutecznie załamało większość uczestników.
Bardzo szybko okazało się, że nie był to przypadek. Na dalszym etapie pojawiło się jeszcze kilka podobnych miejsc.
Według założeń organizatorów trasa piesza miała być trudniejsza od poprzednich, aby wyeliminować "biegaczy", będących na bakier z kompasem i mapą, traktujących tą imprezę za bardzo wyczynowo.
Rozstawione punkty były po prostu za trudne jak na mapę w skali 1:50 000, dosyć krótki czas i założenia imprezy. Postawiono bardziej na orientację niż na przejście 100 km, a te obydwa składniki powinny być sobie równe ilościowo i jakościowo.
Pojawiły się także takie karygodne błędy, jak źle rozmieszczone punkty, ich faktyczne położenie w terenie odbiegało od oznaczenia na mapie. Przykładem może być punkt piąty, według mapy na polanie, znajdował się na takim wytworze natury, ale dobre paręnaście lat temu.
Kłopoty z takimi PK mieli czasami nie tylko uczestnicy, ale także piloci dowożący obsługę sędziowską.
Również oznaczenie punktów pozostawia wiele do życzenia. Namalowane na drzewach duże dwuliterowe kody trudno było dostrzec w nocy w świetle nawet dobrej latarki. Czasami łatwo je było pomylić z oznaczeniami leśników.
Trasa rowerowa:
była lepiej zorganizowana. Rowerzyści startowali na trasie, gdzie punktacja prowadzona była zasadą dodatnio - ujemną, tzn. za każdy potwierdzony punkt (kolejność dowolna) przyznawana była określona liczba punktów, w zależności od jego położenia względem bazy i innych punktów. Zdobycie ich określonej ilości powodowało zaliczenie odpowiedniego dystansu.
|
fot. Jerzy Pinkas
|
Start trasy rowerowej, rynek w Pucku godz. 6:30
|
Tutaj budowniczy nie zawiódł, choć pojawiły się narzekania na konieczność schodzenia z roweru- no cóż, nie jest to wyścig kolarski. Kłopoty mieli głównie rowerzyści potwierdzający punkty wspólne z trasą pieszą.
Radzić sobie każdy musi...
Jak nietrudno się domyślić nie wszyscy, a raczej większość, nie poradziła sobie z warunkami i z samą trasą. Blisko sto osób w pewnym momencie dało sobie spokój i wróciło do bazy lub nie znalazło żadnego z punktów kontrolnych. Prawie 250 osób nawet nie zaliczyło jednej pętli, co jest ewenementem i świadczy o trudności imprezy! Około 60 osób zaliczyło jedną pętlę, a tylko 11 osób wyszło na drugą! (wyniki oficjalne)
Przypomnijmy, że od od 19 edycji jest kilkudziesięciu Harpaganów, 3/4 zalicza pierwszą pętlę, z czego 1/3 wychodzi na drugą!
Kilka słów na koniec (prawie koniec)...
Tegoroczny, jesienny Harpagan zaskoczył wszystkich. Uczestników, a także, co może wydawać się dziwne, organizatorów. Zaskoczyła pogoda, która w przeciwieństwie do kilku poprzednich edycji, nie dopisała. "Nie dopisała" także budowa trasy pieszej: źle umieszczone punkty jak i nie najlepszy pomysł na samą trasę. To spowodowało irytację uczestników, ich wyjątkowo słabe wyniki, zwłaszcza wśród piechurów, bo rowerzyści zawsze mieli trudniej. Raczej nie można narzekać na organizację bazy, bo ta sprawdza się od dawna, nie tylko na tej imprezie. Rozwieszane komunikaty na korytarzu i dobrze poinformowany zespół organizacyjny to duży plus Harpagana. Może tylko start trasy rowerowej zawiódł, część rowerzystów startowała nielegalnie, część wzięła po dwa lub kilka kompletów map, przez co niektórzy nie dostali ani jednego egzemplarza.
Znamienne jest, że impreza, jej błędy i warunki na trasach, wywołały burzę, zwłaszcza w Internecie. Chyba żadna impreza nie może poszczycić się takim ruchem na internetowym forum, nigdy i nigdzie nie pojawiło się tyle komentarzy, różnorakich opinii i spojrzeń. Jest to kolejny dowód na to, że Harpagan to nie zwykła impreza, to wydarzenie budzące emocje i wspomnienia jeszcze długo po jej zakończeniu. Pierwsze dni przyniosły wiele krytyki słusznej i nie wobec organizatorów i charakterowi 24 edycji. Krytykowano wszystko, czasami bez wyrozumiałości i dobrego smaku, pojawili się także mało konstruktywni krzykacze, którym nic się nie podobało, czasami bardziej rozgoryczeni własnymi słabościami i próbujący zwalić winę na coś innego, niż obiektywnie ocenić siebie.
Kilka dni później zaczęły pojawiać się komentarze bardziej przemyślane, ludzie zdążyli już ochłonąć, przemyśleć imprezę, wyciągnąć wnioski.
Także wyjaśnienia organizatorów pozwoliły na stworzenie obrazu kolejnego, mamy nadzieję lepszego, 25- tego Harpagana.
Jaki powinien być H25?
Trudniejsza trasa to z pewnością dobra innowacja, pozwalająca wyelimować tzw. "biegaczy", osoby nastawione sportowo, niezbyt dobre w orientacji. W ten sposób Harapagan zachowa stare, harcerskie klimaty. Nadal będzie to rajd na orientację, w którym oprócz kondycji ważny będzie spryt i znajomość mapy oraz kompasu.
Jenakże budując trasę trzeba przestrzegać pewnych zasad. Punkty powinny być oznaczone czytelnie. Na tego typu imprezie nie może zdarzać się sytuacja, w której znalezienie punktu zależeć będzie od szczęścia- czy akurat "zderzymy się" z drzewem, na którym był on oznaczony.
Należałoby zastanowić się, czy nie powrócić do starej metody, kiedy to trzeba było opisać punkt kontrolny, np. podać napis na tabliczce na skrzyżowaniu, nr domu sołtysa itp. Częśc punktów (tajemnica organizatorów które) zaopatrzyć w obsługę sędziowską, aby dodatkowo skontrolować uczestników. Ideałem byłoby obsadzenie każdego punktu, ale praktyka pokazuje, że jest to niewykonalne.
Punkty powinny być tak ułożone, aby średniozaawansowany orientalista poświęcił na ich odszukanie do 15 minut. Trzeba znaleźć złoty środek, pomiędzy łatwym orientacyjnie marszem, gdzie liczyłaby się głównie kondycja, a ekstremalnym rajdem na orientację, gdzie szansę mieliby tylko mistrzowie orientacji.
Dodać musimy, że obraz Harpagana, jaki tutaj nakresliliśmy jest zbiorem uwag uczestników i organizatorów zasłyszanych i przeczytanych w Internecie oraz wynikiem naszych spostrzeżeń i przemysleń.
Mamy nadzieję, że taki właśnie będzie 25 Harpagan.
Jerzy Pinkas,
Źródło: http://www.przedsiebie.gda.pl/artykuly/harpagan/67
|